Seks i reklama
Seks w reklamie może być sposobem zwiększenia sprzedaży, ale też sromotną marketingową porażką. Przekonaj się, kiedy seksualne skojarzenia mogą mieć rację bytu i nie narażą Twojej firmy na głosy krytyki
Seks wzbudza emocje, z tym trudno dyskutować. A skoro sprzedaje się emocjami, nic dziwnego, że świat reklamy szybko odkrył potencjał erotyzmu. Z upodobaniem zaczął wykorzystywać go do promowania rozmaitych produktów. Pojawia się jednak pytanie, czy dziś to nadal dobra strategia? I czy na pewno w każdej branży obroni się seksualny podtekst oraz nagość?
Historia reklamowego seksu
Przede wszystkim warto pamiętać, że seks nie zawsze był tematem tabu, a co za tym idzie – niekoniecznie był tak kuszący. Jednak dominacja chrześcijaństwa w Europie Zachodniej zrobiła swoje. Wskutek zmiany obyczajów, z antycznych swawoli zostało w średniowieczu niewiele ponad doprowadzanie panów do wrzenia nagimi kostkami.
Chwilę potrwało, zanim seksualność pojawiła się w reklamie. Sporo zmieniła industrializacja i rozwój rynku czasopism na przełomie XVIII i XIX wieku. Wówczas, wraz ze słowem pisanym, w branży pojawił się pionier reklamy Edward Bernays. To on po raz pierwszy postanowił się odwołać do ludzkich instynktów: pożądania i chęci bycia pożądanym. Miał Edward solidną podstawę teoretyczną, bowiem prywatnie był siostrzeńcem słynnego doktora Freuda. Tym sposobem fotografie nagich kobiet na stałe zagościły wówczas w prasie. Trend przyjął się w branży i, jak widać, pozostał w niej do dziś.
Erotyczne mydełko
Rok 1911, J. Walter Thompson, właściciel pierwszej agencji reklamowej, dostaje zlecenie od firmy Woodbury na reklamę jej produktu – mydła. Początkowo rzeczone mydło promowano jako środek przeciwdziałający niedoskonałościom skóry. Najwyraźniej jednak skóry były w 1911 tak doskonałe, że slogan przestał być przekonujący. Agencja podjęła się badań rynku, z których wynikało, że kobiety wcale nie pragną gładkiego lica, a romansu. Przekaz reklamy był więc subtelny – przystojny mężczyzna obejmuje piękną kobietę, a wszystkiemu towarzyszą słowa: „Skóra, którą kochasz dotykać”. Taki zestaw skojarzeń, opatrzony był informacją o tym, jak dbać o skórę (a w konsekwencji wzbudzić zainteresowanie podobnego przystojniaka). W przypadku mydła Woodbery strategia okazała się wielkim sukcesem: sprzedaż mydła wzrosła o zawrotne 500%.
Seks i blachodachówka
Rzeczywiście, badania rynku i doświadczenie potwierdzają, że seks przyciąga uwagę. Co ciekawe, jest to przeważnie uwaga panów, kobiety nie reagują aż tak gwałtownie na widok atrakcyjnego mężczyzny. Ta uwaga bywa jednak złudna, bowiem potencjalny klient bardziej skupia się na bodźcach, aniżeli na samej reklamie. W rezultacie nie bardzo wie, kto i co reklamuje, pozostaje na etapie seksualnych wrażeń. A przecież nie do końca o to w reklamie chodzi.
Przyciąganie seksownym ciałem modelki czy modela to już nieco przebrzmiały chwyt. Poza tym podtekst seksualny ma szansę obronić się w reklamie wówczas, gdy rzeczywiście jest w jakiś sposób umotywowany. A zatem albo jest użyteczny w kontekście erotycznym, albo spowoduje zakup pod wpływem impulsu. Byś może chcesz po prostu wywołać kontrowersje i liczysz się z konsekwencjami. Jeśli jednak zamierzasz reklamować blachodachówkę, a na banerze po prostu umieszczasz zdjęcie półnagiej kobiety, nie dziw się zarzutom o seksizm.
Jeśli już, to ze smakiem
No właśnie, pamiętaj, że od przaśnej polskiej reklamy początku lat dziewięćdziesiątych dzielą nas w marketingu lata świetlne. Dziś jesteśmy znacznie bardziej wyczuleni na drażliwe kwestie, jak rasizm czy seksizm właśnie. Rozważ zatem, czy chwila rozgłosu ma szansę pozytywnie wpłynąć na promocję i rozpoznawalność Twojej marki.
Jeżeli już bardzo pragniesz reklamy budzącej seksualne skojarzenia, posłuchaj weterana w tej dziedzinie, Calvina Kleina. W 1995 zasłynął on reklamą dżinsów na młodziutkiej Brooke Shields i hasłem: „Co jest pomiędzy mną a moimi calvinami? Nic”. Klein uważa, że „Sam seks nie wystarczy, reklama nie może być wulgarna, musi zmuszać do myślenia”. Zapomnij więc o półnagiej blondynce dźwigającej materiały budowlane, jeśli nie chcesz, by Twoja firma kojarzyła się jedynie z brakiem obycia.